Okazało się, że moje wczorajsze fioletowe szaleństwo podniosło mi cukry nieco ponad normę. Pewnie przez połączenie chłodnika i zapiekanki, pojedynczo te dania mi nigdy nie szkodziły. Mój cukier przekraczał wczoraj 130.
Normy glikemii w ciąży są bardzo restrykcyjne:
na czczo 60-90 mg/dl
1 godzinę po posiłku poniżej 120 mlg/dl.
Tak więc dzisiaj przyszedł czas na nudny obiad. Nudny, czyli prosty, niewyrafinowany i taki, który poziomu cukru na pewno nie podniesie. Nie znaczy to na szczęście, że niesmaczny. W diecie cukrzycowej daje się znaleźć mnóstwo pysznych potraw.
Nudny obiad składał się z wczorajszego chłodnika oraz zwykłej piersi z kurczaka z patelni. Ciężko tu w ogóle podać jakiś przepis. Bo po prostu pierś z kurczaka umyłam (a w zasadzie zrobił to pan K. ;), oczyściłam i wysuszyłam. Żeby się ładnie usmażyła należy w miarę wyrównać jej grubość, np rozcinając w najgrubszym miejscu. Pierś doprawiam solą, pieprzem, tymiankiem, sokiem oraz otartą skórką z cytryny i odrobiną oliwy z oliwek. W mniej słodkich czasach dodawałam do tego parmezan i owijałam szynką parmeńską, ale bez tego też jest smacznie. Kurczaka smażę na pustej, rozgrzanej patelni z nieprzywierającym dnem na średnim palniku, pod koniec przykrywam na chwilę, żeby na pewno nie trafić na bardzo groźne, zwłaszcza w ciąży surowe mięso drobiowe. Dzisiaj zjadłam kurczaka z ugotowanymi na parze brokułami i fasolką szparagową oraz 3 czubatymi łyżkami kaszy jęczmiennej (jedna łyżka to ok. 1 WW czyli 10 gramów węglowodanów). W diecie cukrzycowej jako dodatek do drugiego dania polecane są grube kasze i pełnoziarnisty ryż. Kasza gryczana ma niższy indeks glikemiczny niż jęczmienna, ale ja jakoś wyjątkowo dobrze reaguję na jęczmienną, pasuje też kolorystycznie do kurczaka :). Kasza była oczywiście ugotowana al dente, bo długie gotowanie zwiększa (IG).
Podsumowując, nudny obiad dla 2 osób:
pierś z kurczaka
filiżanka grubej kaszy jęczmiennej
1/3 brokuła
fasolka szparagowa ok. 150 g
sól, pieprz, tymianek
sok i otarta skórka z połowy cytryny
łyżka oliwy z oliwek.
Jedna porcja ma około 4 WW i nie mam pojęcia ile kalorii ;)
wtorek, 31 lipca 2012
poniedziałek, 30 lipca 2012
Cudownie fioletowo...
W poprzednim poście pisałam o chłodniku, w tym pozostanę w klimacie koloru fioletowego.
Bakłażan mnie zawsze fascynował, głównie ze względu na kolor oraz kształt, jak z epoki dinozaurów. Jest to jedno z moich ulubionych warzyw, niezbyt dużo węglowodanów, więc nie mogło go zabraknąć w mojej diecie cukrzycowej.
Z reguły faszeruję połówki bakłażana mięsem i warzywami i zapiekam, ale dzisiaj z tych samych składników zrobiłam zapiekankę. Użyłam cielęciny, zamiast mieszanki wołowo-wieprzowej sprzed ciąży. Wieprzowina nie jest w cukrzycy wskazana ze względu na dużą zawartość tłuszczu. Najbardziej polecane mięso to kurczak, indyk, chuda wołowina i właśnie cielęcina.
Zapiekanka z bakłażana i cielęciny:
łopatka cielęca (600g)
średni bakłażan (ok. 300g)
trzy pomidory (600g)
pieczarki (200 g)
pół dużej cebuli
3 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz, oregano.
Łopatkę myję, oczyszczam z tłuszczu i chrząstek, mielę przez maszynkę. Wszystkie warzywa myję, pieczarki obieram. Bakłażana kroję w cienkie plastry. Rozgrzewam dużą patelnię z nieprzywierającą powłoką i smaruję ją jedną łyżką oliwy, przy pomocy silikonowego pędzelka (bakłażan potrafi wchłonąć bardzo dużo oliwy). Podsmażam 3/4 bakłażana krótko z dwóch stron i układam na dnie szklanego naczynia do zapiekania cienko posmarowanego oliwą. Na patelni rozgrzewam odrobinę oliwy i smażę cebulę na kolor złoty. Dodaję mięso, sól i pieprz, podsmażam. Po chwili dorzucam pieczarki, po kolejnej dwa sparzone i obrane ze skórki pomidory pokrojone w ćwiartki lub ósemki. Na koniec dorzucam pozostałą 1/4 bakłażana (nie jest to konieczne, ale ja go lubię w mięsno-warzywnym sosie). Całość duszę pod przykryciem ok. 15 minut, do chwili aż pomidory zmienią się w sos pomidorowy. Przekładam do naczynia z bakłażanami, dekoruję pokrojonym w plasterki pomidorem i zapiekam w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 20 minut (podgrzewanie od dołu, z termoobiegiem).
Zapiekankę można podać z bardzo fajnym lekko fioletowym ryżem. Używam mieszanki ryżu pełnoziarnistego i czarnego w stosunku 3 do 1. Mają one niższy indeks glikemiczny niż ryż biały, nie powinny więc gwałtownie podnosić cukru. Filiżankę ryżu dokładnie płuczę na sitku, zalewam niecałymi dwiema filiżankami wody, solę i gotuję pod przykryciem aż ryż wchłonie całą wodę. Gotuję krócej niż podano na opakowaniu (mój ryż producent kazał gotować aż godzinę), ryż al dente jest lepszy dla poziomu cukru niż rozgotowany. Jako porcję obiadową mogę zjeść 3 czubate łyżki ryżu ugotowanego, co przekłada się na ok 45g surowego oraz 3 WW.
Całość (zapiekanka i ryż) zawiera:
węglowodany ok. 140 g
kalorie ok. 1500.
Jedna porcja obiadowa to nie więcej niż 1/3 zapiekanki i ryżu, czyli ok. 5 WW.
Bakłażan mnie zawsze fascynował, głównie ze względu na kolor oraz kształt, jak z epoki dinozaurów. Jest to jedno z moich ulubionych warzyw, niezbyt dużo węglowodanów, więc nie mogło go zabraknąć w mojej diecie cukrzycowej.
Z reguły faszeruję połówki bakłażana mięsem i warzywami i zapiekam, ale dzisiaj z tych samych składników zrobiłam zapiekankę. Użyłam cielęciny, zamiast mieszanki wołowo-wieprzowej sprzed ciąży. Wieprzowina nie jest w cukrzycy wskazana ze względu na dużą zawartość tłuszczu. Najbardziej polecane mięso to kurczak, indyk, chuda wołowina i właśnie cielęcina.
Zapiekanka z bakłażana i cielęciny:
łopatka cielęca (600g)
średni bakłażan (ok. 300g)
trzy pomidory (600g)
pieczarki (200 g)
pół dużej cebuli
3 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz, oregano.
Łopatkę myję, oczyszczam z tłuszczu i chrząstek, mielę przez maszynkę. Wszystkie warzywa myję, pieczarki obieram. Bakłażana kroję w cienkie plastry. Rozgrzewam dużą patelnię z nieprzywierającą powłoką i smaruję ją jedną łyżką oliwy, przy pomocy silikonowego pędzelka (bakłażan potrafi wchłonąć bardzo dużo oliwy). Podsmażam 3/4 bakłażana krótko z dwóch stron i układam na dnie szklanego naczynia do zapiekania cienko posmarowanego oliwą. Na patelni rozgrzewam odrobinę oliwy i smażę cebulę na kolor złoty. Dodaję mięso, sól i pieprz, podsmażam. Po chwili dorzucam pieczarki, po kolejnej dwa sparzone i obrane ze skórki pomidory pokrojone w ćwiartki lub ósemki. Na koniec dorzucam pozostałą 1/4 bakłażana (nie jest to konieczne, ale ja go lubię w mięsno-warzywnym sosie). Całość duszę pod przykryciem ok. 15 minut, do chwili aż pomidory zmienią się w sos pomidorowy. Przekładam do naczynia z bakłażanami, dekoruję pokrojonym w plasterki pomidorem i zapiekam w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 20 minut (podgrzewanie od dołu, z termoobiegiem).
Zapiekankę można podać z bardzo fajnym lekko fioletowym ryżem. Używam mieszanki ryżu pełnoziarnistego i czarnego w stosunku 3 do 1. Mają one niższy indeks glikemiczny niż ryż biały, nie powinny więc gwałtownie podnosić cukru. Filiżankę ryżu dokładnie płuczę na sitku, zalewam niecałymi dwiema filiżankami wody, solę i gotuję pod przykryciem aż ryż wchłonie całą wodę. Gotuję krócej niż podano na opakowaniu (mój ryż producent kazał gotować aż godzinę), ryż al dente jest lepszy dla poziomu cukru niż rozgotowany. Jako porcję obiadową mogę zjeść 3 czubate łyżki ryżu ugotowanego, co przekłada się na ok 45g surowego oraz 3 WW.
Całość (zapiekanka i ryż) zawiera:
węglowodany ok. 140 g
kalorie ok. 1500.
Jedna porcja obiadowa to nie więcej niż 1/3 zapiekanki i ryżu, czyli ok. 5 WW.
Chłodnik
Na mojej diecie ciążowej jem jak Pan Bóg i mama przykazali obiady składające się z dwóch dań. Czyli codziennie jest zupa.
W takie upały jak ostatnio nie tylko ugotowanie, ale samo zjedzenie zupy kończy się potami i drżeniem serca. Naturalnym rozwiązaniem jest chłodnik. Z chłodnikiem mam pewien kłopot, bo teoretycznie nie powinno się przy cukrzycy jeść ugotowanych buraków, bo mają bardzo wysoki indeks glikemiczny (czyli szybko podnoszą poziom cukru we krwi), z drugiej strony surowy burak wygląda już w zestawieniu bardzo dobrze. Gotuję więc buraki na półtwardo, w nadziei, że ich indeks jest gdzieś pośrodku :) Sam chłodnik też zawiera dużo surowych warzyw, które mają błonnik spowalniający wchłanianie cukru. Mi do tej pory na szczęście nie szkodził.
A chłodnik robię zwykły, litewski.
Chłodnik litewski:
dwa pęczki botwinki
ogórek
pęczek rzodkiewki
pęczek szczypiorku
pęczek koperku
litr maślanki
sok z jednej cytryny
sól i pieprz
jako na twardo do zwieńczenia każdej porcji
Botwinkę należy dokładnie wypłukać, odciąć buraczki. Jeżeli buraczki są bardzo duże (tak jak moje ostatnie, które w jednym pęczku ważyły 400g), to używam jedynie połowy. Buraczki obieram, kroję w cienkie plasterki (a w zasadzie w ćwiartki, lub połówki plasterków w zależności od wielkości buraka), zalewam wodą i gotuję pod przykryciem na półtwardo (ok 20 min). Do gotujących się buraczków dodaję sok z cytryny, dzięki czemu nie tracą koloru. Botwinkę drobno kroję, zalewam wodą i gotuję w osobnym garnku z dodatkiem soli ok. 15 min. Łączę oba wywary, studzę. Dodaję maślankę oraz drobno pokrojonego ogórka i rzodkiewki (w ćwiartki plasterków). Na koniec wsypuję posiekany szczypiorek, koperek, solę i pieprzę do smaku. Chłodnik trzeba oczywiście dobrze schłodzić, przez przynajmniej godzinę. Na talerzu można go udekorować ugotowanym jajkiem (chociaż ja nie powinnam jeść jajka częściej niż 2-3 w tygodniu), koperkiem i szczypiorkiem.
Całość (ok. 8 porcji) zawiera:
węglowodany ok. 90g
kalorie ok. 700.
Jedna porcja (1,5 łyżki wazowej) ma więc trochę ponad 1 WW.
W takie upały jak ostatnio nie tylko ugotowanie, ale samo zjedzenie zupy kończy się potami i drżeniem serca. Naturalnym rozwiązaniem jest chłodnik. Z chłodnikiem mam pewien kłopot, bo teoretycznie nie powinno się przy cukrzycy jeść ugotowanych buraków, bo mają bardzo wysoki indeks glikemiczny (czyli szybko podnoszą poziom cukru we krwi), z drugiej strony surowy burak wygląda już w zestawieniu bardzo dobrze. Gotuję więc buraki na półtwardo, w nadziei, że ich indeks jest gdzieś pośrodku :) Sam chłodnik też zawiera dużo surowych warzyw, które mają błonnik spowalniający wchłanianie cukru. Mi do tej pory na szczęście nie szkodził.
A chłodnik robię zwykły, litewski.
Chłodnik litewski:
dwa pęczki botwinki
ogórek
pęczek rzodkiewki
pęczek szczypiorku
pęczek koperku
litr maślanki
sok z jednej cytryny
sól i pieprz
jako na twardo do zwieńczenia każdej porcji
Botwinkę należy dokładnie wypłukać, odciąć buraczki. Jeżeli buraczki są bardzo duże (tak jak moje ostatnie, które w jednym pęczku ważyły 400g), to używam jedynie połowy. Buraczki obieram, kroję w cienkie plasterki (a w zasadzie w ćwiartki, lub połówki plasterków w zależności od wielkości buraka), zalewam wodą i gotuję pod przykryciem na półtwardo (ok 20 min). Do gotujących się buraczków dodaję sok z cytryny, dzięki czemu nie tracą koloru. Botwinkę drobno kroję, zalewam wodą i gotuję w osobnym garnku z dodatkiem soli ok. 15 min. Łączę oba wywary, studzę. Dodaję maślankę oraz drobno pokrojonego ogórka i rzodkiewki (w ćwiartki plasterków). Na koniec wsypuję posiekany szczypiorek, koperek, solę i pieprzę do smaku. Chłodnik trzeba oczywiście dobrze schłodzić, przez przynajmniej godzinę. Na talerzu można go udekorować ugotowanym jajkiem (chociaż ja nie powinnam jeść jajka częściej niż 2-3 w tygodniu), koperkiem i szczypiorkiem.
Całość (ok. 8 porcji) zawiera:
węglowodany ok. 90g
kalorie ok. 700.
Jedna porcja (1,5 łyżki wazowej) ma więc trochę ponad 1 WW.
niedziela, 29 lipca 2012
Lody, lody ...
Upał mnie dobija....
Czwarty dzień z temperaturą powyżej 30 stopni, to trochę za dużo dla nosicielki brzucha ciążowego.
Zwłaszcza bez lodów...
A musicie o mnie wiedzieć na wstępie dwie rzeczy.
Po pierwsze uwielbiam słodycze, nigdy się nimi nie objadałam, ale jadłam często, chociaż kawałek dziennie. To, że smakował mi płyn podawany teście obciążeniowym i że prowadzę wewnętrzny ranking deserów, które kiedykolwiek jadłam, najczęściej przy okazji podróży, o czymś świadczy.
Po drugie od półtora miesiąca, poza owocami, nie jadłam nic słodkiego, nie posłodziłam herbaty, nie spróbowałam nawet śmietany. Jedynym wyjaśnieniem jak to możliwe, jest moja Hania K. Skoro jej szkodzi, to nie jem.
Od kilku dni byłam już na granicy wytrzymałości, w sklepach omijałam większość półek, bo pokusa była za duża, śniły mi się czekoladki. No i te lody... jak znalazł na taki dzień jak dziś.
Już wiem, że w sklepach nie ma lodów bez cukru i słodzików. Nawet moje kochane sorbety Grycana są słodzone, może nie tak bardzo, ale 100 ml. zawiera 20 g węglowodanów (czyli 2 wymienniki węglowodanowe (WW), czyli tyle co cały podwieczorek, oraz 1/10 mojej dziennej dawki), zdecydowanie za dużo.
Zrobiłam więc lody sama. A w zasadzie nie lody, tylko jogurt mrożony. Nie wiem, czy to efekt postu, ale smakowały mi bardzo. Pan K. też nie narzekał i zjadł z dokładką.
Jogurt mrożony z malinami:
duże opakowanie jogurtu naturalnego (370g)
maliny (300g)
kilka borówek amerykańskich i płatki migdałowe do posypania.
Jogurt i maliny zamroziłam. Zamrożone maliny rozgniotłam w dłoniach (miksowanie jest podobno niewskazane, bo przyspiesza przyswajanie cukru), wymieszałam je widelcem ze zmrożonym, lekko płynnym jogurtem. Zamroziłam, ponownie wymieszałam, ponownie zamroziłam i zjadłam :).
Jeżeli gotowy jogurt postoi długo w zamrażalniku to robi się bardzo twardy i przed podaniem musi chwilę postać w temperaturze pokojowej.
Całość zawiera:
węglowodany ok. 50g
kalorie ok. 400
Mogłam więc zjeść na podwieczorek ponad 1/3, ok. 2 WW, czyli dwie takie miseczki :)
Czwarty dzień z temperaturą powyżej 30 stopni, to trochę za dużo dla nosicielki brzucha ciążowego.
Zwłaszcza bez lodów...
A musicie o mnie wiedzieć na wstępie dwie rzeczy.
Po pierwsze uwielbiam słodycze, nigdy się nimi nie objadałam, ale jadłam często, chociaż kawałek dziennie. To, że smakował mi płyn podawany teście obciążeniowym i że prowadzę wewnętrzny ranking deserów, które kiedykolwiek jadłam, najczęściej przy okazji podróży, o czymś świadczy.
Po drugie od półtora miesiąca, poza owocami, nie jadłam nic słodkiego, nie posłodziłam herbaty, nie spróbowałam nawet śmietany. Jedynym wyjaśnieniem jak to możliwe, jest moja Hania K. Skoro jej szkodzi, to nie jem.
Od kilku dni byłam już na granicy wytrzymałości, w sklepach omijałam większość półek, bo pokusa była za duża, śniły mi się czekoladki. No i te lody... jak znalazł na taki dzień jak dziś.
Już wiem, że w sklepach nie ma lodów bez cukru i słodzików. Nawet moje kochane sorbety Grycana są słodzone, może nie tak bardzo, ale 100 ml. zawiera 20 g węglowodanów (czyli 2 wymienniki węglowodanowe (WW), czyli tyle co cały podwieczorek, oraz 1/10 mojej dziennej dawki), zdecydowanie za dużo.
Zrobiłam więc lody sama. A w zasadzie nie lody, tylko jogurt mrożony. Nie wiem, czy to efekt postu, ale smakowały mi bardzo. Pan K. też nie narzekał i zjadł z dokładką.
Jogurt mrożony z malinami:
duże opakowanie jogurtu naturalnego (370g)
maliny (300g)
kilka borówek amerykańskich i płatki migdałowe do posypania.
Jogurt i maliny zamroziłam. Zamrożone maliny rozgniotłam w dłoniach (miksowanie jest podobno niewskazane, bo przyspiesza przyswajanie cukru), wymieszałam je widelcem ze zmrożonym, lekko płynnym jogurtem. Zamroziłam, ponownie wymieszałam, ponownie zamroziłam i zjadłam :).
Jeżeli gotowy jogurt postoi długo w zamrażalniku to robi się bardzo twardy i przed podaniem musi chwilę postać w temperaturze pokojowej.
Całość zawiera:
węglowodany ok. 50g
kalorie ok. 400
Mogłam więc zjeść na podwieczorek ponad 1/3, ok. 2 WW, czyli dwie takie miseczki :)
Wstępniak
Jestem trzydziestolatką w pierwszej ciąży, z cukrzycą ciążową. Wcześniej nie chorowałam.
Cukrzyca zaczęła się przekroczeniem normy w teście obciążeniowym o zaledwie jeden punkt. Tzn wynikiem 141 po 2 godzinach od wypicia wody z 75 g glukozy. Oczywiście byłam wściekła, że oblałam "o włos", ale czas pokazał, że chyba dobrze się stało, bo cukry po posiłkach miałam wysokie. Od półtora miesiąca jestem na diecie, coraz bardziej ścisłej. Liczyłam wymienniki węglowodanowe, eliminowałam kolejne produkty, szukałam nowych, ale cukrów do końca nie unormowałam.
Od dwóch tygodniu biorę insulinę, z czego się w zasadzie cieszę bo wreszcie mogłam się najeść ;)
I o tym mniej więcej będzie mój blog. To znaczy o tym jak się najeść, dobrze najeść, nie podnosząc sobie zbytnio poziomu cukru.
W blogu poza mną występować będzie, mój mąż Pan K., który wszystko ze mną zjada i jest autorem zdjęć. Cichą bohaterką jest natomiast Hania K., która ma się urodzić pod koniec września, i dla której jest całe to zamieszanie :)
Zapraszamy!
Cukrzyca zaczęła się przekroczeniem normy w teście obciążeniowym o zaledwie jeden punkt. Tzn wynikiem 141 po 2 godzinach od wypicia wody z 75 g glukozy. Oczywiście byłam wściekła, że oblałam "o włos", ale czas pokazał, że chyba dobrze się stało, bo cukry po posiłkach miałam wysokie. Od półtora miesiąca jestem na diecie, coraz bardziej ścisłej. Liczyłam wymienniki węglowodanowe, eliminowałam kolejne produkty, szukałam nowych, ale cukrów do końca nie unormowałam.
Od dwóch tygodniu biorę insulinę, z czego się w zasadzie cieszę bo wreszcie mogłam się najeść ;)
I o tym mniej więcej będzie mój blog. To znaczy o tym jak się najeść, dobrze najeść, nie podnosząc sobie zbytnio poziomu cukru.
W blogu poza mną występować będzie, mój mąż Pan K., który wszystko ze mną zjada i jest autorem zdjęć. Cichą bohaterką jest natomiast Hania K., która ma się urodzić pod koniec września, i dla której jest całe to zamieszanie :)
Zapraszamy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)