niedziela, 29 lipca 2012

Lody, lody ...

Upał mnie dobija....

Czwarty dzień z temperaturą powyżej 30 stopni, to trochę za dużo dla nosicielki brzucha ciążowego.
Zwłaszcza bez lodów...

A musicie o mnie wiedzieć na wstępie dwie rzeczy.

Po pierwsze uwielbiam słodycze, nigdy się nimi nie objadałam, ale jadłam często, chociaż kawałek dziennie. To, że smakował mi płyn podawany teście obciążeniowym i że prowadzę wewnętrzny ranking deserów, które kiedykolwiek jadłam, najczęściej przy okazji podróży, o czymś świadczy.

Po drugie od półtora miesiąca, poza owocami, nie jadłam nic słodkiego, nie posłodziłam herbaty, nie spróbowałam nawet śmietany. Jedynym wyjaśnieniem jak to możliwe, jest moja Hania K. Skoro jej szkodzi, to nie jem.

Od kilku dni byłam już na granicy wytrzymałości, w sklepach omijałam większość półek, bo pokusa była za duża, śniły mi się czekoladki. No i te lody... jak znalazł na taki dzień jak dziś.

Już wiem, że w sklepach nie ma lodów bez cukru i słodzików. Nawet moje kochane sorbety Grycana są słodzone, może nie tak bardzo, ale 100 ml. zawiera 20 g węglowodanów (czyli 2 wymienniki węglowodanowe (WW), czyli tyle co cały podwieczorek, oraz 1/10 mojej dziennej dawki), zdecydowanie za dużo.

Zrobiłam więc lody sama. A w zasadzie nie lody, tylko jogurt mrożony. Nie wiem, czy to efekt postu, ale smakowały mi bardzo. Pan K. też nie narzekał i zjadł z dokładką.

Jogurt mrożony z malinami:
duże opakowanie jogurtu naturalnego (370g)
maliny (300g)
kilka borówek amerykańskich i płatki migdałowe do posypania.

Jogurt i maliny zamroziłam. Zamrożone maliny rozgniotłam w dłoniach (miksowanie jest podobno niewskazane, bo przyspiesza przyswajanie cukru), wymieszałam je widelcem ze zmrożonym, lekko płynnym jogurtem. Zamroziłam, ponownie wymieszałam, ponownie zamroziłam i zjadłam :).
Jeżeli gotowy jogurt postoi długo w zamrażalniku to robi się bardzo twardy i przed podaniem musi chwilę postać w temperaturze pokojowej.

Całość zawiera:
węglowodany ok. 50g
kalorie ok.  400

Mogłam więc zjeść na podwieczorek ponad 1/3, ok. 2 WW, czyli dwie takie miseczki :)





Wstępniak

Jestem trzydziestolatką w pierwszej ciąży, z cukrzycą ciążową. Wcześniej nie chorowałam.

Cukrzyca zaczęła się przekroczeniem normy w teście obciążeniowym o zaledwie jeden punkt. Tzn wynikiem 141 po 2 godzinach od wypicia wody z 75 g glukozy. Oczywiście byłam wściekła, że oblałam "o włos", ale czas pokazał, że chyba dobrze się stało, bo cukry po posiłkach miałam wysokie. Od półtora miesiąca jestem na diecie, coraz bardziej ścisłej. Liczyłam wymienniki węglowodanowe, eliminowałam kolejne produkty, szukałam nowych, ale cukrów do końca nie unormowałam.

Od dwóch tygodniu biorę insulinę, z czego się w zasadzie cieszę bo wreszcie mogłam się najeść ;)
I o tym mniej więcej będzie mój blog. To znaczy o tym jak się najeść, dobrze najeść, nie podnosząc sobie zbytnio poziomu cukru.

W blogu poza mną występować będzie, mój mąż Pan K., który wszystko ze mną zjada i jest autorem zdjęć. Cichą bohaterką jest natomiast Hania K., która ma się urodzić pod koniec września, i dla której jest całe to zamieszanie :)

Zapraszamy!